czwartek, 16 października 2014

Julian Tuwim

          Przy okrągłym stole

          A może byśmy tak, jedyna, 
          Wpadli na dzień do Tomaszowa? 
          Może tam jeszcze zmierzchem złotym 
          Ta sama cisza trwa wrześniowa...

          W tym białym domu, w tym pokoju, 
          Gdzie cudze meble postawiono, 
          Musimy skończyć naszą dawną 
          Rozmowę smutnie nie skończoną.

          Do dzisiaj przy okrągłym stole 
          Siedzimy martwo jak zaklęci! 
          Kto odczaruje nas? Kto wyrwie 
          Z niebłaganej niepamięci?

          Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu 
          Spływa do warg kropelka słona, 
          A ty mi nic nie odpowiadasz 
          I jesz zielone winogrona.

          Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam: 
          "Du holde Kunst"... i serce pęka! 
          I muszę jechać... więc mnie żegnasz, 
          Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.

          I wyjechałem, zostawiłem, 
          Jek sen urwała się rozmowa, 
          Błogosławiłem, przeklinałem: 
          "Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?"

          Ten biały dom, ten pokój martwy 
          Do dziś się dziwi, nie rozumie... 
          Wstawili ludzie cudze meble 
          I wychodzili stąd w zadumie...

          A przecież wszystko - tam zostało! 
          Nawet ta cisza trwa wrześniowa... 
          Więc może byśmy tak najmilsza, 
          Wpadli na dzień do Tomaszowa?...

Zbigniew Zamachowski

Niechcący 
przypadło mi w udziale cierpienie
będące przywilejem
poetów
Hermetyczny obszar
 tajemnic
objawionych jakby pokątnie
w pomyłkowo adresowanych listach

-czuję się wyrózniony
jak żołnierz 
ginący za Sprawę
której nie rozumie


06.08.92

środa, 15 października 2014

Anna Świrszczyńska

Niech liczą trupy

Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki 
niech policzą teraz nasze trupy. 

Niech pójdą przez ulice 
których nie ma 
przez miasto 
którego nie ma 
niech liczą przez tygodnie przez miesiące 
niech liczą aż do śmierci 
nasze trupy.


Stanisław Grochowiak

Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
I grób.

A ludzie chłopaka na szafot przywiedli,
Unieśli mu głowę w muskularnej pętli.
Powołał go Pan
na stryk.

Powołał go Pan,
By trwał.
By śpiewał mu pieśń
i piał.

A ludzie dziewczynę wśród przekleństw gwałcili
I włosy jej ścięli, i ręce spalili.
Powołał ją Pan
na gnój.

Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
i grób

A ludzie mych wierszy słuchając powstają
I wilki wychodzą żerującą zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.




Ballada rycerska, 1956 

Wisława Szymborska

Kot w pustym mieszkaniu 

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.

I żadnych skoków pisków na początek.

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

[Szukam cię...]

Szukam cię - a gdy cię widzę,
udaję, że cię nie widzę.

Kocham cię - a gdy cię spotkam,
udaję, że cię nie kocham.

Zginę przez ciebie - nim zginę,
krzyknę, że ginę przypadkiem...

Julian Tuwim

Sen złotowłosej dziewczynki
1
Pani pachnie jak tuberozy
To nastraja i to podnieca
A ja lubię zapach narkozy
A najbardziej - gdy jest kobieca

Mówię ładnie? I melodyjnie?
Zdania perlę jak z pereł kolię?
pani patrzy - melancholijnie...
Skąd ma pani tę melancholię?

Sen? Doprawdy? Jak dymu kółka?
Sen zmysłowy bladej dziewczynki?
Hebanowa lśniąca szkatułka:
Pomarańcze i mandarynki.

2
Pani usta wtula w swe futro...
Pewno... miękkie jest to futerko...
Przeczulenie? Cóż będzie jutro?
Ach, cóż powie srebrne lusterko?

Podkrążone po balu oczy
I matowość pachnącej twarzy,
I sen zwiewny panią omroczy,
I o wczoraj pani zamarzy.

Pani pyta, czy walca tańczę?
Ach, zatańczę... jak sen dziewczynki!
Mandarynki i pomarańcze,
pomarańcze i mandarynki.

3
O, dziewczynko! O, złotowłosa!
O, zmysłowa dziewczynko blada!
Sen się iskrzy, jak z papierosa
Dym, gdy w słońca złocistość wpada.

A tymczasem - po pustej sali
Pierrot szuka zgubionej róży
Z Leonelią tańczy Allali
Leonelia oczęta mruży.

Gdy się bajka roztopi w mroku
Przyjdą cudne, smutne dziewczynki:
Na obciętym położą loku
Pomarańcze i mandarynki.